Fot. P. Niewiadomski. ©
Będąc na tamie zobaczyłem łabędzia, coś mnie zaniepokoiło, mówię że prawdopodobnie nie żyję, że zdechł. Ale wracając z prawego brzegu Wisły ze wzgórz Dobrzyńskich i Kulińskich wraz z pracownikami dostrzegliśmy, że jednak żyję ale się dziwnie zachowuje i ma czerwoną łapę, mówię trzeba mu jakoś pomóc to zadzwonię do schroniska. Dzwonie do schroniska i słyszę tak, że nie mogą interweniować bo Oni zajmują się, tylko zwierzętami bez Pańskimi i kazali mi zadzwonić do towarzystwa opieki nad dzikimi zwierzętami, to dzwonie, zadzwoniłem i mówię bardzo miła Pani podała mi numer Kolegi z co się nimi opiekują i w tym czasie napisałem do Koleżanki Asi z Emir powiedziała, że też nie mogą interweniować powiedziała, że bym zadzwonił na Straż Pożarną, ten Pan co prowadzi schronisko dla dzikich ptaków powiedział jeżeli łabędź by był z wypadku, to by mogli mu pomóc ale nie mają sprzętu i nie umie mi pomóc... Dopiero jednostka straży pożarnej, we Włocławku jednostka nr II. Przy Ul. Płockiej, najbliższa interweniowała, łabądek okazał się chory i został przekazany do schroniska dla dzikich zwierząt, tak się zastanawiam, czy tylko w Polsce, tak są udzielane informacje, że kasę to każda instytucja, by wzieła kasę ale jeżeli chodzi o działanie to niema komu? Nawet nie umieją udzielić informacji, biednemu zwierzęciu, ale chyba mogą poinformować, gdzie można prosić o pomoc, szkoda że Panowie ze Straży pożarnej musieli się zająć łabędziem, zamiast czekać, na jakiś inny wypadek...
|